-Cześć Stefano.
-Cześć ślicznotko.
-Co tam?
-Nic ciekawego a u cb?
-Też nic. Trochę mi się nudzi.
-Mi też, więc może pójdziemy do kina, co ty na to?
-Mi pasuje.
-To kiedy masz urlop?
-Za tydzień.
-No to za tydzień wyjeżdżamy. We włoszech będzie też mój brat z żoną.
-No to fajnie.
-No w zasadzie to tak.
-A na co idziemy?
-Nie wiem wymyśl coś.
-Woda dla słoni czy Jesteś bogiem?
-Woda dla słoni.
-Ok.
Chwilę później byliśmy w centrum handlowym i zmierzaliśmy do kina, gdy ktoś zaczął robić zdjęcia. Chwyciłam Stefano za rękę i szybszym krokiem powędrowaliśmy do sali kinowej.
-Co to było?
-Dziennikarze kolorowych pisemek.
-Aha. Jesteś przyzwyczajona?
-No tak jeszcze jak byłam z Wojtkiem to wszędzie chodzili, więc się przyzwyczaiłam.
-Nękali cię. Biedactwo.
-Tak. Ciebie też zaczną.
-Dlaczego?
-Byłeś w kinie ze mną.
-No i co? To nie ich sprawa.
-No tak.
Film się zaczął. Po 2,5 godzinie film się skończył.Stefano odprowadził mnie do domu. Potem poszedł do siebie. Zrobiłam sobie naleśniki. Poszłam się przebrać w coś luźnego. Na dnie kartonu, który jeszcze nie rozpakowałam znalazłam bluzkę Wojtka z Arsenalu Londyn. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Kilka spłynęło. Odłożyłam bluzkę i przebrałam się w coś luźnego. Zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Cześć Kamila.
-Cześć Lukasz co tam?
-Po staremu chłopaki za tobą coraz bardziej tęsknią.
-Przykro mi, ale na pocieszenie coś ci powiem...
-Powiedz że wracasz. Proszę!
-Nie nie wracam, ale jestem z wami sercem. Z kim teraz będziecie grać?
-Z jakąś drużyną z Ameryki.
-Poważnie?
-Tak.
-To świetnie ja nie przyjadę, ale wy tak.
-Jak to mieszkasz w Ameryce?
-W Kanadzie.
-Za 3 dni będziemy. Przyjedziesz po nas?
-Nie chcę widzieć Wojtka.
-A no tak to my przyjedziemy do ciebie z trenerem.
-No jasne poznacie kogoś, a ja teraz muszę kończyć bo właśnie przyszedł.
-Kto to jest?
-Dowiecie się w swoim czasie papa.
-Pa.
Poszłam odtworzyć drzwi. Stał w nich Stefano.
-Hej.
-Hej co ty tu robisz?
-Porywam cię. Idź się przebierz w coś eleganckiego. Tylko się pośpiesz.
-Ale po co?
-Niespodzianka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz