Obudziłam się o 08:00. Przed stadionem mięliśmy się spotkać o 10:00. Ubrałam się i odświeżyłam. Stefano jeszcze spał. Postanowiłam go nie budzić. Poszłam się przejść. Spacerując uliczkami zadzwonił mi telefon. Myślałam, że to Stefano i nie spojrzałam na wyświetlacz.
-Cześć kochanie.
-No hej kochanie.
-A to ty sorki.
-Ty mnie nie przepraszaj za takie miłe słowa.
-Dlaczego tak wcześnie dzwonisz?
-Czy trener wie, że nas nie będzie?
-Tak wszystko jest załatwione. Coś jeszcze?
-Nie. Do zobaczenia kochanie.
-Hej.
Oczami Wojtka
Postanowiłem zadzwonić do Kamili. Na przywitanie takie słowa to skarb jak dla mnie od niej. Tak długo na nie czekałem. To co mówiłem to był tylko pretekst, żeby usłyszeć jej głos.O 10:00 byliśmy już pod stadionem. Zamówiliśmy taksówki. Spostrzegłem, że nie ma Stefano. Nie ukrywam, że mnie to ucieszyło. Podszedłem się przywitać z Kamilą.
-Hej.
-Hej.
-Dlaczego nie ma Stefano?
-Źle się czuł i nie mógł nigdzie iść.
-Aha.
-Taksówki już są. To co jedziemy?
-Tak.
Ja miałem taksówkę z Kamilą i Theo. Lukas miał z Damonem i Katariną. Łukasz z Carlem. Kiedy byliśmy już na miejscu zauważyłem jak moja była się uśmiecha. Najwidoczniej lubi to miejsce.
-Byłaś tu kiedyś?
-Tak. Nawet przez jakiś czas mieszkałam.
-Na prawdę?
-No tak. W tym domu z białymi drzwiani.
-Blisko morza.
-No, a tutaj kiedyś stał Pier, ale spłonął.
-Skąd to wiesz?
-Moja rodzina niedaleko mieszka.
-Aha to wszystko wyjaśnia.
-Co będziemy zwiedzać?
-No właśnie. Chodźmy do reszty.
-Ok.
Niechętnie się zgodziłem. Okazało się, że najpierw idziemy pozwiedzać ruiny. Następnie zjedliśmy obiad w Fish and Chips. Pod koniec poszliśmy do kasyna.
Było naprawdę śmiesznie. Dziwiło mnie to, że Kamila znała większość personelu. Kiedy graliśmy na maszynach jakaś dziewczyna podeszła do niej i zakryła jej oczy.
-Ania?
-Tak.
-Jezu ale my się długo nie widziałyśmy.
-No tak miej więcej to ile?
-6 lat będzie.
-No masakra.
-To jest Wojtek.
-Hej-powiedziałem
-Cześć.
-No i Theo, Lukas, Łukasz, Carl, Damon i Katarina.
Chwilę później podszedł jakiś facet.
-O Kamila ty tutaj?
-Tak jak widać.-powiedziała niechętnie.
-Od kiedy?
-Od dzisiaj.
-Na długo zostajesz?
-Nie dzisiaj wyjeżdżamy.
-My???
-No tak. Ja i moi przyjaciele.
-Aha. Dobra ja lecę. Pa
-Hej.
Chwilę jeszcze pogadały i Kamila wróciła do gry.
-Kto to był?
-Kuzynka i jej partner.
-Aha fajnie.
-No nie wiem.
-Nie przepadasz za nim.
-Oj nawet nie wiesz jak nie.
Zacząłem się śmiać. Ona też. Ja i Kamila poszliśmy się przejść. Reszta postanowiła odwiedzić bar. Chodząc po kamienistej plaży rozmawialiśmy na różne tematy. Głównie to o piłce. Podeszła do nas dziewczynka. Myślałem, że chce autograf. Żem się pomylił.
-Kamila?
-Alusia co ty tu robisz?
-Jestem z mamą, tatą i babcią no i Olą.
-Którą babcią?
-Naszą. Chodź to ci pokaże gdzie są.
-Już Wojtek chodź. Nie miałeś okazji poznać mojej rodziny.
-Już idę.
Kamila jak zobaczyła swoich krewnych od razu do nich pobiegła. Dogoniłem ją.
-Babciu?
-Kamila?
-Tak.
-Boże, ale ty wyrosłaś. Jak ja cię dawno nie widziałam.
-Ja was też. Poznajcie, to Wojciech Szczęsny.
-Dzień dobry. -Przywitałem się.
-Dzień dobry. Jak ostatnio rozmawialiśmy z twoimi rodzicami to byłaś w Kanadzie.
-Nie dawno przyjechałam.
-Zostajesz?
-Nie. Raczej nie,
-A gdzie się zatrzymaliście?
-W północnym Londynie.
-To daleko.
-Nie jest tak źle.
-Jest skromna impreza może byście zostali?
-Wątpię. Przyjechaliśmy jeszcze z kilkomaznajomymi.
-To ich zaproście.
-No to zadzwonię do nich.
Razem z Kamilą zaczęliśmy dzwonić do znajomych. 5 minut później już byli. Przyszło parę osób jeszcze na imprezę. Każdy trochę wypił, ale nie tak żeby nie rozumieć co i jak. Babcia Kamili chwilę po przyjściu naszych znajomych pojechała z dziećmi do domu. Wyciągnąłem Kamilę na spacer. Oddaliliśmy się od pozostałych. Złapałem ją za rękę. Nie sprzeciwiła się. Podeszliśmy pod molo. Oparłem ją o bale i pocałowałem. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie gdyby nie jakiś najebany kolo. Zaczął się wydzierać i biegać po całej plaży. Co dziwne nie dostałem w twarz od Kamili. Chyba jej się podobało. Zaczęliśmy wracać. W połowie drogi obróciłem ją i staliśmy twarzą w twarz. W blasku księżyca wyglądała nieziemsko. Jej oczy świeciły. Wyglądała uroczo. To co zrobiła było dla mnie zaskoczeniem. Pozytywnym zaskoczenie. Wpiła mi się w usta. Nasze skromne, delikatne pocałunki przechodziły w coś namiętnego. Nieziemskiego. Kochałem ją i tylko to się w tamtej chwili liczyło. Ja i ona. Ona i ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz